Moje pierwsze doświadczenia z Air Softem (2)

... Rok po wydarzeniu z FTS rozpoczęła się nowa era elektronicznych walk nocnych.

Członkowie naszego zespołu rozpoczęli zakup noktowizora. Początkowo liczba noktowizorów była niewielka, zwykle jedna lub dwie sztuki na drużynę. W nocy drużyny pozbawione tego sprzętu ukrywały się przed „widzącymi w ciemności” drapieżnikami.

Jako zespół wyposażony w NVD zaczęliśmy wymyślać różne metody wykorzystania jednego urządzenia z korzyścią dla całej grupy. Brak pieniędzy na dobry sprzęt zmusił nas do opracowania wielu trików bardzo przydatnych w walce.

Więcej trików opiszę w dalszej części tego bloga, więc jeśli jesteś ciekawy, po prostu zaglądaj tutaj od czasu do czasu.

Nasze pierwsze urządzenie noktowizyjne.

Pierwszym urządzeniem zakupionym przez naszą grupę był bardzo tani i prymitywny monokular, coś pomiędzy generacją 0 a 1, i byliśmy z niego bardzo dumni, dopóki nie zaczęliśmy go używać w bardzo gęstym lesie.

W takich warunkach nasza widoczność w nocy była bardzo słaba bez oświetlenia IR. Gdybyśmy jednak chcieli skorzystać z podczerwieni w gęstwinie, wiązka działała jak latarka na krzaki tuż przed nami - widzieliśmy krzaki i nic za nimi.

Jeśli chcesz walczyć z noktowizorami, powinieneś poznać ich zalety i wady. Oświetlenie podczerwone można zobaczyć w innych noktowizorach, jak zwykły strumień światła z latarki. Jeśli więc masz tani noktowizor generacji zerowej lub pierwszej, nadal możesz skutecznie wykryć wiele innych noktowizorów w warunkach słabego oświetlenia.

Jak pisałem wcześniej brak pieniędzy na dobry sprzęt zmusił nas do opracowania wielu trików bardzo przydatnych w walce. Jedną z metod było poruszanie się w zwartej grupie, w której środku znajdował się operator noktowizora. W przypadku zagrożenia operator noktowizora dał sygnał, a pozostali gracze w grupie np. podnieśli ręce, aby można było ich jednoznacznie zidentyfikować jako znajomego. Następnie operator noktowizora otworzył ogień do innych osób, które nie podniosły rąk.

Kolejnym naszym trikiem było sprowokowanie przeciwnika do oddania pierwszego strzału i ujawnienia swojej pozycji. Niestety echo w lesie może być zwodnicze i często dźwięk można usłyszeć z innej strony niż rzeczywiste źródło dźwięku.

Dlatego jednym z naszych narzędzi była specjalnie zaprojektowana lalka, która składała się z latarki taktycznej, sklejki, kawałka drewna pokrytego matą i blachy. Z przodu lalki znajdował się metal i latarka, po lewej stronie sklejka, a po prawej kawałek drewna pokryty matą. Na końcu kabla, który miał kilka metrów, zamontowano włącznik latarki. Nazwaliśmy tę lalkę ED - „Detektor Wroga”. Jedna osoba była z dala od grupy i w pewnym momencie włączyła latarkę i oświetliła teren.

Kiedy ktoś strzelał do lalki, potrafiliśmy rozpoznać dźwięk i jednocześnie kierunek, z którego padł strzał.

Kolejna sztuczka była prosta i polegała na przygotowaniu pułapki na przeciwnika.

Metoda okazała się bardzo przydatna w sytuacjach, gdy potrzebowaliśmy chwili wytchnienia, a do wykonania pułapki potrzebowaliśmy jedynie sznurka. Wokół obozu przyczepiliśmy do drzew nasze karabiny, latarki, lampy błyskowe, flary itp. Kiedy przeciwnik wszedł w pułapkę i np. złapał za nogę cięciwę, karabin zaczął do niego strzelać lub zapalił latarkę albo wystrzelił flarę.

Błyski aparatu były tak nieocenionym sprzymierzeńcem, ponieważ były ślepe zarówno na zwykłych przeciwników, jak i operatorów noktowizorów. Z czasem zaczęliśmy wprowadzać do oferty kompletne zestawy aparatów z lampą błyskową. Później podczas spotkań ze znajomymi śmialiśmy się z zaskoczonych lub przerażonych twarzy przeciwników podczas niespodziewanego błysku.

... (ciąg dalszy nastąpi)

Powrót do blogu